niedziela, 29 października 2017

PIS zaczyna odbierać prawa wyborcze!


PIS przyzwyczaił nas do tego, że stylu prlowskiej propagandy tworzy akty prawne, którym nadaje nazwy, które zupełnie nie korespondują z ich treścią. Tak też jest w przypadku tzw. ustawy o jawności życia publicznego, która w gruncie rzeczy ogranicza przedmiotową jawność. Na temat tego projektu zostało popełnionych już kilka analiz, które głównie skupiały się na problematyce sygnalistów oraz zmianach w zakresie dostępu do informacji publicznej. W ramach przypomnienia, w tym drugim przypadku, PIS chce wprowadzić np. instytucję odmowy dostępu do informacji publicznej w razie, gdy „wnioski o udostępnienie informacji mają charakter uporczywy”, czy też obowiązek uiszczania opłat przed udostępnieniem informacji, gdy ich udostępnienie wiąże się z większym nakładem pracy urzędnika (na gruncie aktualnie obowiązujących przepisów w takich sytuacjach organ najpierw udostępnia informacje, a dopiero później wnioskodawca uiszcza opłatę. Jeśli pisowski projekt wejdzie w życie, to będzie odwrotnie). Okazuje się jednak, że instytucja sygnalistów oraz zmiany w zakresie dostępu do informacji publicznej, to nie jedyne zmiany, które mogą budzić kontrowersje.

W projekcie ustawy o jawności życia publicznego w przepisach zmieniających, cichusieńko, niepozornie, PIS chce wprowadzić zmiany w zakresie Prawa Wyborczego. Już sam fakt, że PIS zaczyna majstrować przy prawie wyborczym może budzić uzasadniony lęk. Zgodnie z aktualnie obowiązującym kodeksem wyborczym, a konkretnie z art. 11 tego aktu prawnego, bierne (możliwość bycia wybieranym, czyli startowania w wyborach) prawo wyborcze jest wyłączone w dwu przypadkach:
a)  a) wobec osób skazanych prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe,
b)  b) w stosunku do osób, wobec których wydano prawomocne orzeczenie sądy stwierdzające utratę prawa wybieralności z powodu złożenia nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego.
Pierwszy przypadek jest de facto powtórzeniem art. 99 Konstytucji, który stanowi, że nie mają prawa wybieralności do Sejmu i Senatu osoby "skazane prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.". Oczywiście na tej płaszczyźnie rodzi się pytanie o konstytucyjność przypadku wskazanego w pkt b). Konstytucja wyłącza bierne prawo wyborcze tylko w razie skazania prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne (…). Ustrojodawca nie przewidział innych przypadków. Dlatego też, przyjmując pogląd o konstytucyjnej randze unormowań dotyczących (generalnych i indywidualnych) ograniczeń oraz włączeń prawa wybieralności, należałoby dojść do konkluzji o niekonstytucyjności tego przepisu. Fakt, że przedmiotowa regulacja nadal obowiązuje może wynikać z dwu przyczyn. Po pierwsze, nie było chyba sytuacji, aby ktoś, kto chciał kandydować w wyborach powszechnych został pozbawiony biernego prawa wyborczego właśnie na podstawie tego przepisu. Gdyby tak było, to na pewno przepis ten zostałby przez „pokrzywdzonego” zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego w ramach skargi konstytucyjnej i w konsekwencji uznany za niezgodny z Konstytucją. Po drugie, zaskarżenie tego przepisu przez inne, uprawnione do tego podmioty (np. RPO, Prezydent, grupa posłów, senatorów) wydaje się, że było/byłoby niepopularne politycznie. Należy mieć na uwadze, iż w świadomości społecznej panuje przekonanie, że osoby, które złożyły nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne powinny ponieść tego surowe konsekwencje, nawet jeśli konsekwencje te nie są do końca zgodne z ustawą zasadniczą. Na marginesie warto dodać, że generalnie mało kto zdaje sobie w ogóle sprawę z istnienia tych przepisów. Kończąc ten etap rozważań należy jedynie wskazać, że przypadek wskazany w pkt b) jest prawdopodobnie niezgodny z Konstytucją, jako że w sytuacji kiedy Konstytucja reguluje jakąś materię wyczerpująco (w tym wypadku Konstytucja wyraźnie przewiduje tylko jedną sytuację, kiedy obywatel może być pozbawiony prawa wyborczego), to ustawodawca nie może modyfikować tej materii, jeśli Konstytucja na to wyraźnie nie zezwala. Warto tutaj przywołać stanowisko prof. Safjana, który w komentarzu do Konstytucji wskazuje, „że  niedopuszczalne co do zasady uznać należy kreowanie wyłącznie w przepisach ustawowych nowych cenzusów wyborczych bądź modyfikowanie cenzusów przewidzianych już przez ustrojodawcę.”.

Wróćmy teraz do projektu ustawy o jawności życia publicznego, w którym PIS chce wprowadzić zmiany w zakresie prawa wyborczego. Art. 121! (ciężko tam dotrzeć, wymaga to czasu. Można powiedzieć, że PIS sprytnie ten przepis ukrył J )  projektu przewiduje, że w art. 11 § 2 po pkt 2 (Kodeksu wyborczego) dodaje się pkt 3 w brzmieniu:
„3) naruszenia w okresie 4 lat poprzedzających datę wyborów ustawowych zakazów łączenia funkcji pochodzących wyborów, o których mowa w § 1 z wykonywaniem funkcji lub prowadzeniem działalności gospodarczej, określonych w odrębnych przepisach.” (PISOWNIA ORYGINALNA).

Z pisowskiego na polski. Wydaje się, że projektodawca chce, aby osoby, które w okresie 4 lat przed wyborami powszechnymi, w których ubiegają się o mandat, łączyły funkcję pochodzącą z wyborów powszechnych z wykonywaniem funkcji lub prowadzeniem działalności gospodarczej, TRACIŁY BIERNE PRAWO WYBORCZE. W praktyce – np. wójt, który przed objęciem funkcji prowadził działalność gospodarczą ( miał piekarnie ) i w momencie objęcia funkcji nadal ją prowadził (a dopiero później zrezygnował) straci bierne prawo wyborcze. Oczywiście na gruncie aktualnie obowiązującej ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, łączenie funkcji wójta z np. prowadzeniem działalności gospodarczej na własny rachunek lub z innymi osobami jest zakazane, a sankcją jest wygaśnięcie mandatu wójta. Nie ulega przecież wątpliwości, że łączenie funkcji z prowadzeniem działalności gospodarczej jest niepożądane i trudno tutaj bronić poglądu przeciwnego. Zakaz łączenia funkcji jest uzasadniony z przyczyn chociażby polityki antykorupcyjnej. Sankcja ta jest powszechnie akceptowana i uzasadniona. Jednakże pisowski projektu ustawy o życiu publicznym przewiduje sankcję znacznie gorszą niż wygaśnięcie mandatu. Utrata biernego prawa wyborczego, to przecież ODEBRANIE PRAWA O RANDZE KONSTYTUCYJNEJ. 

Puśćmy jednak wodzę fantazji… Co się stanie, jeśli ustawa wejdzie w życie w takim kształcie? Jakie kontrowersje i wątpliwości się pojawią?

1)     Kto będzie uprawniony do stosowania art. 11 ust. 2 pkt 3 ? W przypadku aktualnie obowiązujących przepisów o utracie biernego prawa wyborczego decyduje sąd. Utrata tego prawa jest zawsze następstwem prawomocnego wyroku. Kto będzie więc władny do stwierdzenia na podstawie art. 11 ust. 2 pkt 3, że dana osoba nie ma biernego prawa wyborczego? Niestety projektodawca nie wskazuje w tym zakresie sądu. Istnieje obawa, że uprawnione będzie tutaj Centralne Biuro Antykorupcyjne, absolutnie podległe Mariuszowi Kamińskiemu.
2)     Jaką formę będzie miało wyłączenie biernego prawa wyborczego ? Nie będzie to na pewno wyrok sądu. Jeśli uprawnionym organem do stwierdzenia, że dana osoba naruszyła zakaz łączenia funkcji i w konsekwencji utraciła prawo wyborcze będzie CBA, to będzie to następowało w formie arbitralnej decyzji administracyjnej anonimowego urzędnika.
3)     Projekt przewiduje, że przepis dotyczy osób, które w „okresie 4 lat poprzedzających datę wyborów ustawowych zakazów łączenia funkcji (…)”. Biorąc pod uwagę sposób myślenia pisowskich działaczy, to wysoce prawdopodobnym jest, że projektodawca chce, aby przepis ten był stosowany retroaktywnie, co oczywiście byłoby sprzeczne z Konstytucją (kto stwierdzi teraz niekonstytucyjność takiego przepisu? ). Retroaktywnie, czyli wstecz. Chodzi więc o to, żeby pozbawić biernego prawa wyborczego osoby, które zakaz łączenia funkcji naruszyły przed wejściem w życie przedmiotowej ustawy.

To tylko niektóre kontrowersje, które wiążą się z tym kolejnym pisowskim bublem. Pamiętajmy. Wybory samorządowe za pasem.... Art. 121 ustawy o jawności życia publicznego, dodający do Kodeksu wyborczego pkt 3 w art. 11 ust. 2, to tylko pierwszy krok do odebrania tym wyborom przymiotu „demokratyczności”.








piątek, 9 czerwca 2017

Czy stosowano właściwe przepisy w ramach postępowania dotyczącego zawarcia umowy offsetowej związanej z dostawą caracali dla Sił Zbrojnych RP?



Informacje ogólne

Przedmiotem niniejszej analizy będzie problematyka stosowania właściwych przepisów prawa, w ramach postępowania dotyczącego zawarcia umowy offsetowej (zwanej dalej – umową) związanej z dostawą śmigłowców wielozadaniowych (caracali) dla Sił Zbrojnych RP.
            Procedurę zawarcia umowy offsetowej reguluje Ustawa z dnia 26 czerwca 2014 r. o niektórych umowach zawieranych w związku z realizacją zamówień o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa (zwana dalej – ustawą aktualnie obowiązującą), która zastąpiła ustawę z dnia 10 września 1999 r. o niektórych umowach kompensacyjnych zawieranych w związku z umowami dostaw na potrzeby obronności i bezpieczeństwa państwa (zwana dalej – ustawą poprzednio obowiązującą). Ustawa aktualnie obowiązująca weszła w życie 30.7.2014 r., po 14 dniach od jej ogłoszenia (15.07.2014r.).
Procedura zawarcia umowy offsetowej związanej z dostawą śmigłowców wielozadaniowych (caracali) budzi wątpliwości, ponieważ pojawia się pytanie, czy procedowano w zgodzie z właściwymi przepisami.
Na początku należy wskazać, że wszelkie postępowania w sprawie zawarcia umowy offsetowej, są prowadzone w myśl przepisów ustawy aktualnie obowiązującej, chyba że postępowanie zostało wszczęte i niezakończone przed dniem wejścia jej w życie. Wówczas zastosowanie znajdą przepisy ustawy poprzednio obowiązującej. Przepisy dotychczasowe stosuje się również do umów offsetowych zawartych przed dniem wejścia w życie ustawy aktualnie obowiązującej. Te problematykę intertemporalną reguluje art. 34 ustawy aktualnie obowiązującej.

Art. 34 [Zastosowanie przepisów dotychczasowych]
1. Do umów offsetowych zawartych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy stosuje się przepisy dotychczasowe.
2. Do zmian umów offsetowych zawartych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, dokonywanych po dniu wejścia w życie niniejszej ustawy stosuje się przepisy dotychczasowe.
3. Do postępowań o zawarcie umowy offsetowej wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy stosuje się przepisy dotychczasowe.

Problem

Żeby móc rozstrzygnąć, na podstawie której z tych dwóch ustaw powinno być prowadzone postępowanie offsetowe, należy najpierw odpowiedzieć na pytanie, kiedy mamy do czynienia z „wszczęciem postępowania offsetowego” (art. 34 ust. 3). Zgodnie ze stanowiskiem Ministerstwa Rozwoju, które zostało przyjęte w odpowiedzi (BM-I.015.192.2017.AR) na Moje pytanie, skierowane do Ministerstwa w ramach dostępu do informacji publicznej, momentem rozpoczęcia postępowania dotyczącego zawarcia umowy offsetowej jest dzień złożenia oferty offsetowej przez oferenta (ustawa nazywa ten podmiot – zagranicznym dostawcą). Przekładając te teoretyczne rozważania na grunt problematyki dotyczącej  zawarcia umowy offsetowej związanej z dostawą Caracali, pojawiają się wątpliwości, czy procedowano w zgodzie z właściwymi przepisami.


Zgodnie z odpowiedzią Ministerstwa Rozwoju na Moje pytanie, oferta offsetowa została złożona w dniu 30 grudnia 2014 r., czyli po wejściu w życie aktualnie obowiązującej ustawy (30 lipca 2014 r.). Biorąc pod uwagę dwie kwestie - stanowisko Ministerstwa Rozwoju (iż momentem rozpoczęcia postępowania w sprawie zawarcia umowy offsetowej jest dzień złożenia oferty) oraz brzmienie art. 34 ust. 3 aktualnie obowiązującej ustawy - należy stwierdzić, że postępowanie zawarcia umowy offsetowej związanej z dostawą Caracali, powinno być procedowano na gruncie aktualnie obowiązującej ustawy. W rzeczywistości postępowanie było prowadzone na podstawie poprzednio obowiązujących przepisów. Z doniesień medialnych, komunikatów Ministerialnych, a także z pkt 2 odpowiedzi na Moje pytanie w ramach dostępu do informacji publicznej wynika, że postępowanie było prowadzone zgodnie z ustawą poprzednio obowiązującą. Wskazuje na to chociażby fakt, że negocjacje w sprawie zawarcia umowy offsetowej prowadził Minister Gospodarki, a następnie Minister Rozwoju, zamiast Ministra Obrony Narodowej, który na mocy aktualnie obowiązującej ustawy jest do tego zobowiązany. Tak więc, jeśli faktycznie momentem wszczęcia postępowania w sprawie zawarcia umowy offsetowej jest dzień złożenia oferty offsetowej, to trzeba stwierdzić, że doszło do uchybień proceduralnych, ponieważ negocjacje prowadził nieuprawniony podmiot.
            Procedowanie w sprawie zawarcia umowy offsetowej na podstawie nieobowiązujących przepisów sprawia, że postępowanie mogło być prowadzone w sposób wadliwy. Warto na tym etapie zwrócić również uwagę na treść komunikatu Ministerstwa Rozwoju po doniesieniach medialnych o zerwaniu negocjacji z Airbusem:

"Polska uznaje za zakończone negocjacje umowy offsetowej z Airbus Helicopters związanej z kontraktem na zakup śmigłowców wielozadaniowych Caracal dla polskiej armii. Kontrahent nie przedstawił oferty offsetowej zabezpieczającej w należyty sposób interes ekonomiczny i bezpieczeństwo państwa polskiego. Wysokość kontraktu to ok. 13,5 mld zł. Co najmniej tyle samo powinna wynieść wartość zobowiązań offsetowych spełniających cele określone w ustawie offsetowej"

Ministerstwo, jako jeden z powód zakończenia negocjacji podaje, że „oferta offsetowa, nie opiewała na co najmniej taką samą wartość, co umowa dostawy (13.5 mld zł). I faktycznie, argument jest trafny, ale trafny na gruncie poprzednio obowiązującej ustawy, gdzie w art. 8 ust. 6 wskazane jest, że wartość oferty offsetowej nie może być niższa niż wartość umowy dostawy, wynikająca z oferty na dostawę, i nie może zostać obniżona przez zagranicznego dostawcę po złożeniu oferty offsetowej. Z kolei na gruncie aktualnie obowiązującej ustawy nie ma już takiego wymogu i wartość umowy offsetowej ustalana jest indywidualnie. Jeśli potwierdziłoby się, że w sprawie zawarcia umowy powinny być stosowane przepisy aktualnie obowiązujące, to w ogóle nie było podstaw do zakończenia negocjacji (aktualnie obowiązująca ustawa nie wymaga, aby wartość offsetu odpowiadała wartości umowy dostawy). 
Wątpliwości budzi również odpowiedź Bartosza Kownackiego na interpelację poselską autorstwa posła Norbert Obryckiego. Fragment odpowiedzi na interpelację:

"Odnosząc się do pytania dotyczącego unieważnienia przetargu na śmigłowce wielozadaniowe pragnę wskazać, że negocjacje offsetowe były prowadzone przez Ministerstwo Rozwoju. W dniu 5 października 2016 r. do Inspektoratu Uzbrojenia wpłynęła korespondencja Ministra Rozwoju i Finansów, zawierająca informację o braku możliwości osiągnięcia porozumienia i zakończeniu negocjacji umowy offsetowej związanej z zakupem 50 śmigłowców wielozadaniowych dla Sił Zbrojnych RP, w ramach postępowania nr IU/36/IX-30/UZ/PRZ/DOS/S/2012, prowadzonych ze spółką Airbus Helicopters – liderem Konsorcjum „EC725 CARACAL POLSKA”. Wobec faktu, że uprzednie zawarcie umowy offsetowej było warunkiem koniecznym dla zawarcia umowy dostawy, Szef Inspektoratu Uzbrojenia – działając na podstawie art. 8 ust. 12 ustawy z dnia 26 czerwca 2014 r. o niektórych umowach kompensacyjnych zawieranych w związku z umowami dostaw na potrzeby obronności i bezpieczeństwa państwa (Dz. U. poz. 932) oraz zgodnie z warunkami przetargu – w dniu 7 października 2016 r. zamknął ww. postępowanie, o czym pisemnie powiadomił spółkę Airbus Helicopters."

Fragment „działając na podstawie art. 8 ust. 12 ustawy z dnia 26 czerwca 2014 r. o niektórych umowach kompensacyjnych zawieranych w związku z umowami dostaw na potrzeby obronności i bezpieczeństwa państwa (Dz. U. poz. 932)” pozwala pokusić się o konstatację, że w Rządzie panuje chaos, lub też Pan Kownacki po prostu się pomylił. Przede wszystkim, Minister Kownacki przywołuje nazwę ustawy poprzednio obowiązującej, ale podaje datę uchwalenia oraz numer pozycji w Dzienniku Ustaw (932) ustawy aktualnie obowiązującej. Co więcej, przepis, który w tym fragmencie przywołuje Minister (art. 8 ust.12) i który reguluje, jakie działania należy przedsięwziąć w przypadku braku porozumienia co do postanowień umowy offsetowej, jest przepisem, który znajduje się w ustawie aktualnie obowiązującej.

Art. 8 ust. 12 ustawy aktualnie obowiązującej - W przypadku braku porozumienia co do postanowień umowy offsetowej w terminie określonym przez zamawiającego w warunkach postępowania, z przyczyn leżących po stronie zagranicznego dostawcy, Minister Obrony Narodowej informuje zagranicznego dostawcę o wykluczeniu go z postępowania. Za przyczynę leżącą po stronie zagranicznego dostawcy uznaje się w szczególności niezgodność proponowanych przez zagranicznego dostawcę postanowień umowy offsetowej z wymaganiami, o których mowa w art. 8 ust. 3 pkt 1.

Widzimy więc, że doszło do pewnego nieporozumienia. Z jednej strony negocjacje prowadził Minister Gospodarki, a następnie Minister Rozwoju (do czego faktycznie był uprawniony na gruncie poprzednio obowiązującej ustawy), z drugiej strony, Bartosz Kownacki w odpowiedzi na interpelacje przywołuje przepisy ustawy aktualnie obowiązującej (chociaż, jak zostało zaznaczone wcześniej – Minister mógł po prostu się pomylić).

 Podsumowanie

Podsumowując, biorąc po uwagę przeprowadzoną wykładnię przepisów ustawy aktualnie obowiązującej oraz stanowisko Ministerstwa Rozwoju zajęte w odpowiedzi na Moje pytanie, zadane w ramach dostępu do informacji publicznej, nasuwa się wątpliwość, czy postępowanie w sprawie zawarcia umowy offsetowej z Airbusem było prowadzone zgodnie z prawem. Uwzgledniając jednak, że w negocjacjach offsetowych biorą udział renomowane kancelarie prawne, należy dokonać głębszej analizy w tym temacie, zwłaszcza upewnić się, czy momentem „wszczęcia postępowania w sprawie zawarcia umowy offsetowej”  jest moment złożenia oferty offsetowej.

Ja tylko pytam :)  Ktoś coś ? 




poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Bomba

Kilka ważnych kwestii. Prokuratura zakwalifikowała działanie kontrolerów jako umyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym, czego skutkiem była śmierć wielu osob. Warto pamiętać, że przestępstwo z art. 173 par 3, to przestępstwo skutkowe. Oznacza to, że aby przypisać sprawcy odpowiedzialność z 173 par 3, należy stwierdzić, iż śmierć była skutkiem jego działania. Musi tutaj wystąpić nieprzerwany łańcuch zdarzeń, którego finalnym ogniwem jest właśnie śmierć ludzi. Jeśli zaś śmierć jest skutkiem jakiegoś innego zdarzenia, to odp na podstawie 173 przypisać nie można, ponieważ nie ma możliwości obiektywnego przypisania skutku! A tymczasem podkomisja Macierewicza ustaliła, że samolot rozpadł się w powietrzu w wyniku wybuchu bomby, która znajdowała się na pokładzie. Można więc stwierdzić, że jeśli bomba wybuchła, to śmierć ludzi musiała być następstwem właśnie tego zdarzenia, a nie działania kontrolerów. Tak więc przypisanie kontrolerom odp z 173 par 3 jest niedopuszczalne. Tutaj ewentualnie w grę wchodzi usiłowanie? Wygląda na to, że też nie, bowiem przy par 3 mamy do czynienia z przestępstwem umyślno-nieumyślnym, a wówczas o usiłowaniu nie ma mowy :)
Inną sprawą jest to, że jeśli faktycznie została podłożona bomba ( to oczywiście skandalicznie bzdurna teoria), to mamy do czynienia z niesamowitym przypadkiem. Z jednej strony ktoś podłożył bombę, a dodatkowo kontrolerzy chcieli przeprowadzić swój własny zamach. Niebywały zbieg okoliczności.

niedziela, 12 lutego 2017

Jak to jest z tym taranowaniem ?


Po wypadku Pani Premier Beaty Szydło pojawiły się głosy, że funkcjonariusz BOR w zaistniałych okolicznościach miał prawo i obowiązek staranowania pojazdu, którym poruszał się domniemany sprawca wypadku (kierowca seicento). Powstaje pytanie, czy faktycznie istnieje jakaś regulacja prawna, która zezwalałaby na taranowanie przez pojazdy uprzywilejowane inne pojazdy ?
W ustawie o Biurze Ochrony Rządu na próżno szukać przepisów, które wyraźnie by na to zezwalały. Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, zgodnie z ustawą o BOR, mają jedynie prawo korzystania ze środków przymusu bezpośredniego, w pewnych, ustawowo określonych, sytuacjach. Tak też jednym ze środków przymusu stosowanym przez BOR, może być – pojazd służbowy. Należy jednak zaznaczyć, że użycie i wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego (w tym pojazdu służbowego) odbywa się na zasadach określonych w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego. Wobec powyższego, biorąc pod uwagę przepisy o BOR i przepisy o środkach przymusu bezpośredniego można stwierdzić, że funkcjonariusz BOR uprawniony jest do wykorzystania pojazdu służbowego jako środek przymusu, jeśli istnieje konieczność:

a)   odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby;
b)   przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby
c)   zapewnienia bezpieczeństwa konwoju lub doprowadzenia;
d)  ujęcia osoby, udaremnienia jej ucieczki lub pościgu za tą osobą;
e)  zatrzymania osoby, udaremnienia jej ucieczki lub pościgu za tą osobą;

Dodatkowo, pojazd służbowy może być wykorzystany jako środek przymusu, jedynie jeśli porusza się jako pojazd uprzywilejowany lub pojazd służbowy jadący w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych. Co więcej, pojazd służbowy wykorzystuje się jedynie w celu zatrzymania lub zablokowania innego pojazdu albo pokonania przeszkody.
Już na wstępie pojawiają się pewne wątpliwości, bowiem nie wiadomo, czy kolumna samochodów BOR była kolumną pojazdów uprzywilejowanych. Jeśli prawdę mówią świadkowie zdarzenia, to o jakimkolwiek uprzywilejowaniu nie ma mowy. Według ich relacji samochody miały nie mieć włączonej sygnalizacji dźwiękowej, co wyklucza oczywiście uprzywilejowanie pojazdów. 
Przyjmijmy jednak, że procedury w tym zakresie zostały zachowane i Pani Premier jechała w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych. Pojawia się więc pytanie, czy zajeżdżanie drogi pojazdowi z Panią Premier na pokładzie, to okoliczność, która aktualizuje konieczność zastosowania pojazdu służbowego jako środka przymusu bezpośredniego. Będzie tak, jeśli uznamy, że zachowanie kierowcy Fiata było bezprawnym, bezpośrednim zamachem na życie lub wolność Pani Premier (pkt a) I na marginesie zaznaczę, że odrzucam sytuacje b,c,d,e, ponieważ zupełnie nie pasują do naszego stanu faktycznego). Wówczas faktycznie aktualizowałaby się konieczność odparcia takiego zamachu. Osobiście uważam jednak, że trudno w tym przypadku mówić o tego typu zamachu, ponieważ byłoby absurdem uznanie, że zajechanie drogi to bezpośredni i bezprawny zamach na życie lub zdrowie (chociaż wiem – prawnie nie jest to żaden argument J). Jest to jednak kwestia dyskusyjna i warto by było, aby w tym temacie wypowiedziała się osoba bieglejsza ode mnie w tematyce bezpośredniości i bezprawności zamachu na dobro prawne.
Kolejnym problem, który pojawia się na gruncie stosowania pojazdu służbowego jako środka przymusu wiąże się z pytaniem, czy „taranowanie” może być uznane za wykorzystywanie pojazdu służbowego w celu „zatrzymania” lub „zablokowania” innego pojazdu, albo w celu „pokonania przeszkody” (a tylko w tym celu można stosować pojazd służbowy jako środek przymusu). Osobiście wątpię w to. Taranowanie, to uderzenie pojazdem w inny pojazd, w celu uszkodzenia lub zniszczenia, ewentualnie usunięcia go z drogi. Trudno więc uznać, że funkcjonariusz taranujący zajeżdżający mu drogę pojazd, robi to w celu jego „zatrzymania” albo „zablokowania” lub w celu „usunięcia przeszkody”. Zatrzymanie polega na uniemożliwieniu poruszania się pojazdem, natomiast zablokowanie na np. odcięciu określonej drogi przejazdu.  Nie sposób mówic również o "pokonaniu przeszkody". Jadący pojazd nie może być uznany za takową. Wynika to chociażby z tego, że ustawa o ruchu drogowym, rozróżnia pojazd, uczestnika ruchu i przeszkodę. Podobnie czyni to ustawa o środkach przymusu, gdzie ustawodawca mówi właśnie o "zatrzymaniu/zablokowaniu innego pojazdu albo pokonaniu przeszkody" (dokonuje więc rozróżnienia). Tak więc nie ma wątpliwości, że jadący samochód to nie przeszkoda, którą można usunąć.  
            Warto również zwrócić uwagę na fakt, że stosowanie środków przymusu bezpośredniego jest limitowane przez wprowadzenie ogólnych zasad użycia ŚPB, takich jak zasada celowości, zasada minimalizacji skutków, zasada szczególnej ostrożności, czy też zasada poszanowania praw człowieka.
                       
Generalnie jest to temat bardzo skomplikowany. Możliwość stosowania przez BOR jakichkolwiek środków przymusu jest uzależniona od wielu okoliczności, a sposób ich stosowania jest dokładnie określony przez przepisy. Niezrozumiałym jest dla mnie mówienie, że kierowca Premier Szydło miał obowiązek „staranowania” Fiata. Oczywistym jest, że BOR ma chronić bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie, ale nie może tego robić kosztem bezpieczeństwa obywateli. Uznanie, że w kazusie Pani Premier borowiec miał obowiązek taranowania oznaczałby, że za każdym razem, gdy pojazdowi z kolumny zajedzie drogę inny samochód, to funkcjonariusz ma obowiązek staranowania go. Jest to pogląd absurdalny i sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem.    






  



piątek, 3 lutego 2017

Sędziowie z wyborów powszechnych ?

Jaki straszy


Nigdy nie sądziłem, że przepisy Konstytucji RP wykładane w złej wierze, mogą być furtką do wprowadzania ustroju przynajmniej autorytarnego. Wszystko zmieniło się, kiedy PIS zaczął zmieniać ustawę o Trybunale Konstytucyjnym i kiedy podjął próby zawłaszczenia Krajowej Rady Sądownictwa. 

Wczoraj Minister Jaki stwierdził, że jest wielkim zwolennikiem wybierania sędziów w wyborach powszechnych. Dotychczas traktowałem tego typu wypowiedzi z przymróżeniem oka, bo przecież obowiązuje Konstytucja, z której przepisów wynika, że tego typu zmiany byłyby niedopuszczalne. Pomyślałem jednak, że może warto by było przeczytać przepisy Konstytucji w złej wierze, czyli w taki sposób, gdzie zapomina się o wykładni systemowej, funckjonalnej i o duchu prawa konstytucyjnego. Taka wykładnia w złej wierze, mogłaby pomóc przewidzieć, jakie zmiany szykuje nam PIS. Jeśli Patryk Jaki mówi o "wybieraniu sędziów w wyborach powszechnych", to coś może być przecież na rzeczy. Zadałem sobie pytanie - a może istnieje możliwość wprowadzenia tego typu zmian bez zmieniania Konstytucji? I co się okazało ? Jeśli będziemy wykładać przepisy Konstyucji w złej wierze, czyli tak jak robi PIS, to wydaje mi się, że istnieje możliwość wybierania sędziów w wyborach powszechnych.

Art. 179 Konstytucji stanowi, że "Sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa". Tyle. Konstytucja nie precyzuje, w jaki sposób KRS wyłania kandydatów na sędziów i przedstawia ich Prezydentowi. Ta materia uregulowana jest w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Można więc sobie wyobrazić, że zły ustawodawca wprowadzi do ustawy o KRS przepisy, zgodnie z którymi kandydaci na sędziów przedstawiani przez Krajową Radę Sądownictwa Prezydentowi RP, najpierw będą wybierani w wyborach powszechnych przez obywateli. Mechanizm polegałby na tym, że najpierw w wyoborach powszechnych obywatele wskazywaliby swoich kandydatów, KRS przedstawiałby tych kandydatów Prezydentowi, a Prezydent by ich powoływał. Proste (nie wnikam w problematykę organizacji tego typu wyborów). PIS uzasadniłby takie zmiany potrzebą "demokratyzacji trzeciej władzy", "realizacją art. 4 Konstytucji - naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli", argumentowałby, że "sędziowie mają być sługami obywateli" itd. Przecież w mediach już padają tego typu populistyczne argumenty, więc wiemy z czym może przyjść nam się mierzyć w przyszłości.

Oczywiście, wykładając Konstytucję w dobrej wierze, dojdziemy do wniosku, że sędziowie nie mogą być wybierani w wyborach powszechnych. Nie będę pisał dlaczego, ponieważ nie jest to tematem dzisiejszego wpisu. Dzisiaj chcę jedynie zasygnalizować, że zły ustawodawca może tak wykładać Konstytucję, że istnieje możliwość jej zmiany za pomocą ustawodawstwa zwykłego. Przykładem tego typu zbójeckiej działalności było zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego. 

Trzeba uważać i kontrolować władzę, bo przyszło nam żyć w czasach niespotykanej aberracji. Najgorsze jest to, że ostatni bezpiecznik państwa prawa - Trybunał Konstytucyjny, utracił zdolność orzekania i ustawą można w tym momencie zmienić wszystko.     

sobota, 28 stycznia 2017

Polskie WikiLeaks?


Czy Polsce grozi rządowy WikiLeaks?


Jak powszechnie wiadomo, WikiLeaks to witryna internetowa, która daje możliwość anonimowej publikacji m.in. dokumentów rządowych, nierzadko tajnych, które wskazują na nieprawidłowości w działaniach rządzących. Obsługujący tę witrynę gwarantują autorom, że nie zostaną zidentyfikowani, ponieważ nikt nie jest w stanie dojść, skąd pochodzą wpisy.
Można powiedzieć, że w Polsce mamy ostatnio do czynienia ze specyficzną odmianą WikiLeaks-u, bo oto rząd publikuje tajne materiały, a obywatele krytykują takie działania w imię ochrony podstawowych interesów kraju.
Starając się jednak zachować powagę, należy przeanalizować kazus, który ostatnio miał miejsce w związku z upublicznieniem notatki MSZ, z dnia 4 marca 2008 r. pt. „Tezy o polityce RP wobec Rosji i Ukrainy”. Notatka nosiła klauzulę „zastrzeżone”. W oparciu o obecnie obowiązującą ustawę z dnia 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych (zwanej dalej oin), informacjom niejawnym nadaje się klauzulę „zastrzeżone”, jeżeli nie nadano im wyższej klauzuli tajności (ściśle tajne, tajne lub poufne), a ich nieuprawnione ujawnienie może mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie przez organy władzy publicznej lub inne jednostki organizacyjne zadań w zakresie obrony narodowej, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa publicznego, przestrzegania praw i wolności obywateli, wymiaru sprawiedliwości albo interesów ekonomicznych Rzeczpospolitej Polskiej. Informacje niejawne podlegają na gruncie tej ustawy w zasadzie bezterminowej ochronie. Zgodnie z art. 6 ustawy o oin istnieje jednak możliwość zniesienia klauzuli tajności.  Zniesienie lub zmiana klauzuli tajności jest możliwa wyłącznie po wyrażeniu pisemnej zgody przez osobę nadającą klauzulę, albo jej przełożonego w przypadku ustania lub zmiany ustawowych przesłanek ochrony.
Szczegółowo procedurę znoszenia klauzuli określa rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 22 grudnia 2011 r. w sprawie sposobu oznaczania materiałów i umieszczania na nich klauzul tajności.
Niestety w przypadku notatki MSZ z dnia 4 marca 2008 r. mamy do czynienia z dokumentem, który powstał, pod rygorem wcześniej obowiązującej  ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych (tj. przed wejściem w życie ustawy  z dnia 5 sierpnia 2010 r.). Zgodnie z ówczesną nomenklaturą dokument opatrywało się klauzulą „zastrzeżone”, gdy jego nieuprawnione ujawnienie mogłoby spowodować szkodę dla prawnie chronionych interesów obywateli albo jednostki organizacyjnej. Dokument zastrzeżony był chroniony zaledwie  przez 2 lata. Osobiście uważam, że autor notatki z dnia 04.03. 2008 r. zaniżył jej klauzulę niejawności. Warto zwrócić uwagę, że treść notatki dotyczyła istotnych rozważań dotyczących kierunków polskiej polityki zagranicznej oraz relacji na linii Polska – Rosja – Ukraina – NATO – UE. Co więcej, obawiam się, że zaniżanie klauzul niejawności dokumentów mogło być częstą praktyką w MSZ. Nadawanie odpowiednich klauzul tajności, które lepiej chroniłyby informacje wrażliwe, łączyło się z pewnym wysiłkiem organizacyjnym oraz koniecznością spełnienia szeregu wymogów formalnych. Próbując niejako usprawiedliwić fakt zaniżenia klauzuli notatki, należy stwierdzić, że obieg informacji niejawnych w MSZ opierał się też na wzajemnym zaufaniu podwładnych i przełożonych. Raczej nikomu dotychczas w MSZ nie przychodziło do głowy, by upubliczniać informacje, nawet jawne, które mogłyby spowodować szkody dla RP.
Po wejściu w życie ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 o oin pojawił się problem statusu dokumentów oznaczonych klauzulą „zastrzeżone” nadaną pod rządami ustawy z 22 stycznia 1999 r. Aby nie wchodzić w bardzo szczegółowe rozważania teoretyczne, odwołam się do stanowiska Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dostępnego na jej stronie internetowej. W ocenie ABW dokumenty z klauzulą „zastrzeżone”, wytworzone pod rygorem ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r., mogą posiadać następujący status:
·                 w przypadku, gdy ich okres ochrony upłynął przed 2 stycznia 2014 r. i nie dokonano ich przeglądu – są z mocy prawa jawne,
·                 jeżeli wytwórca dokonał przeglądu i poinformował o zniesieniu klauzuli tajności – są jawne,
·          jeżeli wytwórca dokonał przeglądu i poinformował w okresie ich ochrony, a przynajmniej w trakcie trwania przeglądu, o utrzymaniu lub obniżeniu klauzuli tajności – podlegają ochronie,
·              jeżeli wytwórca nie przekazał powyższych informacji, a ich okres ochrony nie upłynął przed 2 stycznia 2014 r. (dotyczy tylko informacji o klauzuli „poufne”) – podlegają ochronie.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że okres ochrony dla notatki z dnia 04.03 2008 r. upłynął przed wejściem w życie ustawy z dnia 5 sierpnia 2010r. i z mocy prawa stała się jawna.
Oczywiście należałoby sprawdzić, czy nie dokonano w latach 2008–2010 przeglądu (w co wątpię) i nie przedłużono terminu ochrony dokumentu.
Opisany przypadek każe przypuszczać, że w archiwach MSZ znajduje się dużo wrażliwych informacji wytworzonych przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 r. opatrzonych klauzulą „zastrzeżone”, które obecnie (o ile nie dokonano przeglądu i nie przedłużono okresu ich ochrony) są z mocy prawa jawne. Nietrudno sobie wyobrazić, z jakiego rodzaju zagrożeniem, w tym wywiadowczym, możemy mieć do czynienia.
Niezależnie od medialnego wizerunku minister Witold Waszczykowski jest osobą inteligentną i musi mieć świadomość, że upublicznienie notatki z dnia 04.03. 2008 r. otwiera puszkę Pandory (lub nawet „beczkę”, jak twierdzi prof. Z. Kubiak). O tym, że minister W. Waszczykowski miał świadomość, jak groźny tworzy precedens, może świadczyć fakt, iż stosunkowo długo zwlekał z upublicznieniem notatki oraz nadał mu pozory formalnego zniesienia klauzuli. Tym bardziej negatywnie zaskakują deklaracje o planowanych kolejnych publikacjach dokumentów MSZ.

Warto w tym miejscu zastanowić się, jaki jest powód takiego działania. Zapewne za jakiś czas poznamy więcej szczegółów, ale już teraz można wysnuć dwie podstawowe hipotezy:
  1.  upublicznienie notatki ma służyć bieżącej wojnie politycznej z opozycją i wpisuje się w szerszy kontekst tzw. sprawy smoleńskiej,
  2. upublicznienie notatki ma niejako usprawiedliwiać zwrot partii PiS w polityce wschodniej („oni, czyli PO, też tak robili”), szczególnie w obliczu deklaracji prezydenta USA D. Trumpa dotyczących relacji z Rosją.

Niezależnie od powyższego, czym innym jest jawność dokumentu w rozumieniu przepisów o ochronie informacji niejawnych, a czym innym upublicznianie dokumentu. Minister, który upublicznia informacje, co do których musi mieć świadomość, że powinny być znane tylko ograniczonej liczbie osób, może wyrządzić szkodzę interesom RP.
W tym miejscu należy dla porządku przeanalizować art. 266 par. 2 in fine kodeksu karnego, który penalizuje ujawnianie osobom nieuprawnionym informacji uzyskanych w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a których ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes. Interes Polski powinien być z cała pewnością chroniony przez jej ministra spraw zagranicznych.


czwartek, 26 stycznia 2017

Próba zamordowania sądów

 

Dzisiejszy wpis dotyczy projektu nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zmiany mają dotyczyć wyboru składy KRS oraz sposobu przedstawiania kandydatów na sędziów. PIS chce zniszczyć sądy.

Aktualnie



           Czym w ogóle jest Krajowa Rada Sądownictwa ?

Krajowa Rada Sądownictwa, to organ konstytucyjny stojący na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Ustawa zasadnicza określa skład KRS, wyznacza okres kadencji członków KRS oraz przyznaje możliwość występowania do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawie zgodności z Konstytucją aktów normatywnych w zakresie, w jakim dotyczą one niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Kwestie związane z trybem i zakresem działania rady i sposobem wyboru członków KRS określa ustawa. W ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa znajdziemy przepisy, które przyznają Radzie pewne kompetencje, określają sposób wyboru członków KRS, sposób wybierania kandydatów na sędziów itd. Generalnie jest to bardzo ważny organ, który wpływa na strukturę wymiaru sprawiedliwości w Polsce i sposób jego działania.

Skład Krajowej Rada Sądownictwa

Krajowa Rada Sądownictwa składa się z 25 członków. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Pierwszy Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego i Minister Sprawiedliwości są członkami Rady przez okres pełnienia swoich funkcji. Prezydent powołuje do Rady jedną osobę, której okres kadencji nie jest oznaczony, i która może być odwołana w każdym czasie. Sejm wybiera spośród posłów czterech członków na okres czterech lat, zaś Senat spośród senatorów dwóch członków na ten sam okres. Zgromadzenie Ogóle Sędziów Sądu Najwyższego wybiera spośród sędziów tego Sądu dwóch członków Rady, ZO Sędziów NSA wspólnie z przedstawicielami zgromadzeń ogólnych wojewódzkich sądów administracyjnych wybiera spośród sędziów sądów administracyjnych dwóch członków Rady, zebranie przedstawicieli zebrań sędziów sądów apelacyjnych wybiera spośród swego grona dwóch członków Rady, zebranie przedstawicieli zgromadzeń ogólnych sędziów okręgów wybiera spośród swego grona ośmiu członków Rady, zaś zgromadzenie Sędziów Sądów Wojskowych wybiera spośród swego grona jednego członka Rady.

Tak więc, trochę uogólniając, skład wygląda następująco:
a)  Pierwszy Prezes SN, Pierwszy Prezes NSA, Minister Sprawiedliwości
b) 15 sędziów wybieranych spośród sędziów SN, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych
c) 4 członków wybranych przez Sejm spośród posłów oraz 2 członków wybranych przez Senat spośród Senatorów  

Jak to działa ?

Wydaje się, że najważniejszymi kompetencjami KRS są:

1)
 rozpatrywanie i ocena kandydatów do pełnienia urzędu na stanowiskach sędziów Sądu Najwyższego oraz stanowiskach sędziowskich w sądach powszechnych, sądach administracyjnych i sądach wojskowych oraz na stanowiskach asesorów sądowych;
2)
 przedstawianie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej wniosków o powołanie sędziów w Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych, sądach administracyjnych i sądach wojskowych oraz o powołanie asesorów sądowych

Dlatego też skupię się na tych dwóch kompetencjach, zwłaszcza, że proponowane zmiany autorstwa PIS dotyczą w głównej mierze właśnie tej materii.

Aktualnie procedura powoływania sędziów (w skrócie) polega na tym, że Krajowej Radzie Sądownictwa przedstawiani są kandydaci na sędziów, następnie Rada ocenia te kandydatury i podejmuje uchwałę o przedstawieniu kandydatur Prezydentowi, a Prezydent dokonuje powołania przedstawionych kandydatów na sędziów. Tutaj na marginesie należy zaznaczyć, że jest to prerogatywa Prezydenta. Istnieją kontrowersje co do tego, czy Prezydent może odmówić powołania. Dotychczas odmowa powołania nie była zjawiskiem często spotykanym, jednakże wraz z Prezydenturą Andrzeja Dudy, zostały w tym zakresie wyznaczone nowe trendy. Warto wspomnieć, że do ważności uchwały Rady potrzebna jest obecność co najmniej połowy jej składu (czyli 13 członków), zaś uchwały podejmowane są bezwględną większościa głosów (głosów "za" musi być więcej niż głosów "przeciw" i "wstrzymujących się"). Jak widać, procedura ta nie jest jakoś bardzo skomplikowana. Niewątpliwie, największy wpływ na wybór kandydatów mają członkowie - sędziowie, bowiem w Radzie jest ich po prostu najwięcej ( w sumie 17 członków - sędziów). Przewaga czynnika sędziowskiego w KRS jest zrozumiała. Można powiedzieć, że jest to uzasadnione, bowiem ustrojodawca umieścił Krajową Radę Sądownictwa w rozdziale poświęconym sądom i trybunałom, czyli właśnie władzy sądowniczej. Jest zjawiskiem pożądanym, aby o kadrze sędziowskiej w głównej mierze decydowały osoby, które w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości mają największe doświadczenie. Co więcej, takie uregulowanie pozycji Krajowej Rady Sądownictwa pozwala wypełniać jej podstawowe zadanie, jakim jest stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, a dodatkowo wzmacnia niezależność władzy sądowniczej w ogóle. Pamiętajmy, że zgodnie z art. 10 Konstytucji RP - Ustrój Rzeczpospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.

Jutro...


Powoływanie członkow - sędziów KRS

Prawo i Sprawiedliwość zamierza zmienić przepisy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Proponowane zmiany na pewno nie mogą być uznane za kosmetyczne. 
Pierwsza zasadnicza zmiana dotyczy sposoby powoływania członków - sędziów KRS. Dotychczas przedstawicieli władzy sądowniczej wyznaczała władza sądownicza. Natomiast zgodnie z propozycjami Prawa i Sprawiedliwości, prawo zgłaszania kandydatur na członków - sędziów będą miały Prezydium Sejmu i grupa 50 posłów. Następnie Marszałek Sejmu będzie przedstawiał Sejmowi spośród zgłoszonych mu osób, kandydatów na członków - sędziów KRS. Finalnie, to Sejm będzie powoływał przedstawionych mu przez Marszałka sędziów na członków Krajowej Rady Sądownictwa. Jeśli proponowane zmiany zostaną zaakceptowane przez większość parlementarną, to w Krajowej Radzie Sądownictwa będziemy mieli 23 nominantów Pisowskich (wliczając Ministra Sprawiedliwości, posłów, senatorów, przedstawiciela Prezydenta RP) oraz Pierwszego Prezesa SN i Prezesa NSA. 23:2. Władza sądownicza zupełnie straci wpływ na skład Krajowej Rady Sądownictwa.  

Sposób powoływania sędziów na gruncie nowej ustawy o KRS 

Wyjdźmy od tego, że projekt przewiduje utworzenie nowych organów KRS. Ma być to Pierwsze Zgromadzenie Rady i Drugie Zgromadzenie Rady. W Pierwszym Zgromadzeniu mają zasiadać: Minister Sprawiedliwości, Pierwszy Prezes SN, Prezes NSA, 4 posłów i 2 senatarów. Drugie Zgromadzenie będzie składało się z 15 członków - sędziów powoływanych przez Sejm. Zgromadzenia te będą uprawnione do rozpatrywania i oceniania kandydatów na sędziów SN, sędziów sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych oraz na stanowiska asesorów sądowych. Następnie Rada wydawała będzie pozytywną ocenę o kandydacie na stanowisko sędziowskie, jeżeli Pierwsze oraz Drugie Zgromadzenie Rady wydzadzą w tej sprawie pozytywne uchwały. Innymi słowy - najpierw to zgromadzenia będą oceniały kandydatów i jeśli obie podejmą w tym przedmiocie uchwały pozytywne, to Rada będzie zobowiązana przedstawić tych kandydatów Prezydentowi. Jeśli jednak Pierwsze albo Drugie zgromadzenie podejmie uchwałę negatywną, to kandydaci nie będą mogli zostać przedstawieni Prezydentowi. Warto zaznaczyć, że w Pierwszym zgromadzeniu bęzwględną większość będą mieli nominanci pisowscy (Minister Sprawiedliwości + przedstawiciel Prezydenta + 4 posłów + 2 senatorów = 8 członków vs Pierwszy Prezes SN i Prezes NSA = 2). W Drugim Zgromadzeniu (składającym się z członków - sędziów), PIS de facto również uzyska władzę totalną, ponieważ członków - sędziów będzie powoływał Sejm. Takim właśnie sposobem Jarosław Kaczyński zapewnie sobie absolutny wpływ na sądownictwo. 

Tak na marginesie...

Warto wspomnieć, że KRS ma szereg innych kompetencji. Może przeprowadzać wizytacje i lustracje w sądach, opiniuje akty normatywne, opinuje programy szkoleniowe w ramach aplikacji sędziowskiej, uchwala zbiory zasad etyki zawodowej sędziów i asesorów sądowych oraz czuwa nad ich przestrzeganiem itd.  

Zmiana składu KRS - natychmiast

Mandat członkow Krajowej Rady Sądownictwa, o których mowa w art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej ( członkowie - sędziowie), wybranych na podstawie dotychczasowych przepisów, wygasa po upływie 90 dni od dnia wejścia w życie ustawy. 



P.S W innym poście postaram się odnieść do samego uzasadnienia projeketu nowelizacji ustawy o KRS. Można tam znaleźć wywody, które po prostu mrożą krew w żyłach.

Jesteśmy właśnie świadkami próby zamordowania sądów.